Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/431

Ta strona została przepisana.

Ale ptaszek ani myślał o spoczynku, tylko zmienił sposób zabawy: wskoczył jak żaba w strumień i trzymając skrzydła cokolwiek rozstawione, spacerował po jego dnie, zanurzony zupełnie, i szukał czegoś pomiędzy wyściełającemi je drobnemi kamykami. Po upływie kilkunastu sekund ptaszek wychylił główkę nad wodę, a potem znowu się zanurzył.
— Jak to drobne stworzenie może tak długo wytrzymać bez powietrza — myślał Henryk —to dla mnie niepojęte! Panie Jakóbie! — zawołał, widząc spuszczającego się ze skały doktora — jak to dobrze, że pan idzie! Dzieją się tu niesłychane rzeczy!
I podbiegłszy ku niemu, opowiedział całą historyę, wszystko czego był świadkiem i co go zdumiewało. Jakób odrzekł mu na to:
— To jest właśnie Pluszcz Kordusek, Cinclus aquaticus, o którym wspominałem, gdyśmy z panem Witoldem szli do Jaworzynki dla spotkania się tam z sir Edwardem. Charakterystyczną jest jego cechą, że przez gęste, zbite piórka tej ptaszyny, woda nie przesiąka wcale; dla tego to po wyjściu z niej, nie potrzebuje wcale suszyć ubrania.
— A co znaczy to spacerowanie pod wodą z rozstawionemi skrzydłami?
— Właśnie w tem rozstawieniu skrzydeł jest cała sztuka: ptaszek chowa tam sobie pewien zapas powietrza — a spacery jego podwodne mają swoją przyczynę: poluje on tam na taką zwierzynę, jak różne skorupiaki, owady, poczwarki, gąsienice przyczepione do korzeni roślin, lub kłód zalegających strumienie.
— Uważałem, że gdy przeciął lotem kryształ kaskady, nie było go widać dłuższą chwilę.
— Pewnie zajrzał do domu.
— Do domu? A czyż on tam mieszka?
— Pluszczyk buduje sobie zawsze gniazda przy wodzie, i buduje tak blisko, że pryskające krople ciągle je zraszają. Czasem nawet pod osłoną wodospadów, a tutaj najpewniej tak jest. Lubi też dziury przy brzegach po wypadniętych kamieniach, mosty i koła opuszczonych młynów.
— A to szczególne! Cóż za nadzwyczajna rozmaitość jest w świecie zwierzęcym!
— I w roślinnym, mój chłopcze i w świecie minerałów, wszędzie gdzie rzucisz okiem! Patrz, co za bogatą zdobycz przyniosłem z pod Giewontu.
I siadłszy na pniu drzewa, zaczął dobywać kolejno swoje skarby, rozkładając jedno obok drugiego.
— A co to pan ma za słoik w puszce? — zapytał Henryk, gdy szkło z pomiędzy kwiatów błysnęło.