Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/440

Ta strona została przepisana.

chcesz jeszcze dowodów? Niema góralskiego stylu: jest tylko styl staropiastowski, styl polski!
— Kiedy tak, więc może i lud tutejszy nie jest okruchem walącej w różnych epokach przez Karpaty nawały ludów, ale rasą czysto polską, rasą lechicką, przechowaną w owej skrzyni, zamczystej wspólnie ze skarbami sztuki?
— Takie moje przekonanie: to jest rasa polska przechowana w swej pierwotnej czystości; tak jak w niektórych zakątkach Grecyi, przechował się jeszcze jasnowłosy typ dawnych Helenów. Rasa to przepysznej budowy, kształtna i urodziwa, jak chyba nigdzie na świecie! Popatrz pan tylko na ich ręce i nogi, przyjrzyj się ich dumnej postawie, ich zręcznym ruchom, sposobowi ich chodzenia. Cuha zdobi górala z równym wdziękiem, jak Rzymianina zdobiła jego toga, a ich obuwie, ma w sobie coś klasycznego!
— Szkoda że tego Witold nie słyszy, bo on nazywa pana poetą. Idę właśnie do niego. Naznaczyliśmy sobie spotkanie na Kościeliskiej przy jaworze, który on rysuje.
— Znam, znam ten jawor! Wspaniały okaz. Ale nie nazywajcie mnie poetą: ja jestem realista. Uśmiechasz się pan? Doprawdy że nie żartuję. A zkąd wracasz, jeżeli wolno zapytać?
— Ze Strążysk. A pan, nie wolałbyś wyjść na świat, zamiast tu siedzieć i rysować? Tak tam pięknie!
— O, wiem. Piękno rozlane dokoła, tak ciągnie oczy, że je trudno oderwać.
— Czy pan znasz wiersz Konopnickiej, o tej pięknej dolinie, p. t. W górach“.
— Nie wiem, może znam, może nie znam. Powiedz pan jak się zaczyna, to sobie przypomnę.
Jakób mający wyborną pamięć, zwłaszcza do poezyi, tak zaczął: