Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/441

Ta strona została przepisana.

„Na tym kawałku ziemi Bóg położył dłonie
I odjął — i stanęła tu piękność w osłonie
Dziwnego majestatu. Smereki zielone
Zaplotły jej koronę szmaragdów na skroni,
A kształty jej przepysznie zielonego ciała,
Niby grecka draperya, mgła lekka owiała.
U spodu szaty, jako taśma złotem szyta,
Mienią się górskie pólka jęczmienia i żyta;
A przepaska Dunajca modra, falująca,
Z pod piersi, szumiąc, spada i o stopy trąca.
Nagie ramię kamienne, wyciągnięte w górę,
Podtrzymuje zachodu królewską purpurę.
I jako karyatyda strop niebieski dźwiga,
Aż blednie i w pomrokach lilijowych zastyga“.

— Piękne to — odezwał się Matlakowski, gdy Jakób umilkł ale rzeczywistość stokroć piękniejsza! Tu są takie cuda, jakich żadne pióro, ani żaden pendzel nie odtworzy... i to wszędzie, na każdym kroku. Oczy pomykają po ziemi za cudną zielonością oliwkową, złotawą lub bronzową, za pluszową miękością mchów, z pod której widać czerwone kapelusze Mucharów, albo zielone Gołąbki. Pnie pogrubiałe od porostów, a z ran ich toczy się srebrna żywica; konary obrosłe szaremi brodami.. Świecą się mokre kamienie, pnie błyszczą od wilgoci. Chłód i mrok rozkoszny, orzeźwiający...
— Więc wyjdź pan, nie siedź tak w czterech ścianach — nalegał Jakób.
— Jabym dzień cały siedział na dworze, ale widzisz pan, mało mam czasu... trzeba korzystać, póki jest jeszcze trochę sił... Muszę się spieszyć, bardzo spieszyć, a tyle mam jeszcze do zrobienia! Nie skończyłem dotąd mego studyum o Hamlecie“, a teraz te rysunki! Gdy moje Zdobienie“ wyjdzie z druku, chciałbym się wziąść do zamierzonych oddawna Pamiętników, i opisać ptaki krajowe. Mam już do tego sporo zgromadzonego materyału: tylko ułożyć i opracować. Ręce się aż palą do roboty, tyle jej jest, a tu czas ucieka!
Popatrzył na promień słońca posuwający się coraz dalej i dodał:
— Pozwolisz pan, że przy panu narysuję tę parzenicę, zanim mi słońce ucieknie. Ale nie odchodź jeszcze, proszę. Czy ten wasz Anglik długo tu pozostanie?
— Nie wiem. Przypuszczam że jeszcze z parę tygodni.
— Namówcie go żeby zimę przepędził w Zakopanem. Bo jeżeli tutaj lato jest urocze, to zima poprostu czarująca! O! kto nie widział tego bogactwa blasków i łun, tej gry kolorów, począwszy od opałów aż do najciemniejszej purpury, w pośród olśniewającej białości pokrywa-