Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/45

Ta strona została przepisana.

wająca jej szczupłą, drobną, przygarbioną postać, wyszła z mody przynajmniej od lat dziesięciu, i nosiła ślady długiego użycia, choć była starannie wyczyszczona i pocerowana.
Westchnęła i zadumała się, co to będzie, jeżeli mgła potrwa jeszcze z tydzień, ale dumanie nie trwało długo. Posłyszała męzkie kroki na ganku, potem w sieni, wreszcie delikatne do drzwi pukanie.
— Proszę — odezwała się, zaciekawiona, ktoby to mógł być, bo nie mieli jeszcze znajomych w Zakopanem.
Drzwi otworzyły się i wszedł młody blondyn w okularach, z twarzą otwartą, sympatyczną i małemi jasnemi wąsikami, którego już widzieliśmy w chacie na Starej Polanie — a kłaniając się z uszanowaniem, przemówił:
— Szanowna pani daruje, że ją tak nieproszony nachodzę, ale dowiedziałem się dziś od księdza proboszcza, o przybyciu pani do Zakopanego i pragnę przypomnieć się jej pamięci.
Zamilkł na chwilę i jakby czekając na coś, dodał:
— Czy pani... nie poznaje mnie?
Panna Katarzyna słuchała uważnie przybyłego, bystro mu się przypatrując, jakby szukała czegoś w pamięci, i przemówiła z zakłopotaniem:
— To jest... tak... coś, niby znajomego, ale doprawdy... nie mogę sobie przypomnieć. Może łaskawy pan... pomylił się...
— Widocznie zmieniłem się bardzo... Muszę więc pamięci szanownej pani dopomódz. Zna pani wieś Łomiska, sąsiadujące z Miratyczami, w okolicach Świtezi?
— Jakżebym znać nie miała! W Łomiskach mieszka nasz stary, dawny przyjaciel, Mineyko... Ach — dodała, patrząc nań bystro — czy pan czasem nie jesteś jego synowcem, Kubusiem, co przyjeżdżał z Warszawy na wakacye?
— Tak jest — dodał, całując serdecznie jej ręce. — Jestem tym samym Kubusiem co tak przepadał za suszonemi śliwkami na słomianych rożenkach, któremi mnie pani zawsze obficie częstowała. Rad jestem serdecznie, żem panią tu spotkał i mogę z nią o swoich stronach nagadać się dowoli.
— I ja się bardzo cieszę — odrzekła, całując jego głowę i patrząc nań poczciwemi, lekko zamglonemi w tej chwili oczami. — Jak też to Kubuś — chciałam powiedzieć, pan Jakób... wyrósł, jak zmężniał! Słuszny kawaler! Mówiliśmy często o tobie z twoim stryjem. Jakże ci się tutaj wiedzie?
— Nieźle: skończywszy moje studya medyczne, zostałem doktorem.
— Mówił nam to twój stryj.