Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/456

Ta strona została przepisana.

łem pana z całego serca, i... choć się rozstaniemy, nie zapomnę nigdy o panu, ale propozycyi pańskiej przyjąć nie mogę. Gdybym ją przyjął, nie byłbym wart żeby mi pan podał rękę. I pan pewnie jesteś tego samego zdania co ja, i chciał mnie pan tylko wypróbować, nieprawdaż?
— Cóż odpowiedział ci na to sir Edward? — zapytał Jakób wzruszony i przejęty.
— Odpowiedział mi: — Tak jest Harry. Sądzę nawet, że gdyby ten, co opuścił swoich w niedoli, chciał kiedy powrócić, swoi nie poznaliby go, a święta ziemia rodzinna, nie chciałaby go nosić! — W głosie jego gdy to mówił, był taki smutek bezdenny, że aż mi się chciało zapłakać. Przypomniałem sobie tę bajkę, którą on opowiadał w Kościeliskach, o człowieku co się urodził na skalistej wyspie, i poszedł w świat szukać szczęścia, ale zgubił natomiast swoją duszę i pomyślałem sobie, że to może historya prawdziwa, że ten ktoś jest mu bliski i zawołałem: — O, nie, nie, czyż pan nie pamięta historyi o Synu marnotrawnym? Jeżeli pan zna tego człowieka co się urodził na wyspie skalistej, niech mu pan powie żeby wrócił, a znajdzie to co utracił. Takie mam przeczucie!
— A sir Edward?
Sir Edward słuchał zamyślony i powiedział tylko: — Tak powiadasz Harry? dobrze, powiem mu to. Potem zapytałem go, czy się na mnie nie gniewa, bo mi się tak znowu serce ścisnęło, że o mało się nie rozpłakałem, a on wyciągnął rękę i położywszy ją na mej głowie, powiedział ze wzruszeniem: — Niech ci Bóg błogosławi chłopcze! — a potem dodał: — Pozostań zawsze takim, jakim jakim jesteś. Potem odwrócił się i odszedł, a ja zostałem sam i płakałem. Bardzo mi przykro żem go zasmucił, ale nie mogłem inaczej postąpić.
Gdy Henryk skończył, obaj przyjaciele milczeli, spoglądając tylko na siebie, a Henryk mówił dalej:
— Ale czego nie umiem sobie wytłomaczyć, to gniewu babuni Kasi.
— A więc i ją spotkałeś?
— Spotkałem ją idącą z Marysią do kościoła i opowiedziałem jej co mi się zdarzyło. A babunia, pan ją zna, taka zawsze łagodna, taka dobra, że zdaje się iż nie ma kropli żółci w sobie, rozgniewała się tak bardzo, że aż twarz jej zrobiła się czerwona, a oczy zaczęły ciskać błyskawice, te dobre, kochane szare oczy! Czy pan przypuścił kiedy, że ona się potrafi gniewać?
— Ani na chwilę; czy jej wszystko opowiedziałeś dokładnie, i powtórzyłeś słowa, które Sir Edward wypowiedział na końcu?