Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/459

Ta strona została przepisana.

skich wiosek przybywały. Kościół od drogi oddzielony parkanem z desek, nie miał ogrodzenia w głębi cmentarza od strony parowu, gdzie grunt obniżał się coraz więcej tarasami. Po drugiej stronie tego parowu widniały łagodne płaskowzgórza Gubałówki, wznoszące się niespełna tysiąc stóp nad wsią, mniej dzikie, niż amfiteatr gór od północy okrążających Zakopane, i łagodnym rysunkiem przypominające więcej charakter Alp włoskich. Płaskowzgórza te pokryte lasami, pastwiskami, polami uprawnemi w pasy lub szachownice, urozmaicone tu i owdzie kępami drzew, płynącym z góry strumieniem i chatami z rzadka porozrzucanemi w opłotkach, były prawdziwą rozkoszą dla oczu spragnionych łagodniejszych widoków. Na samym szczycie Gubałówki, w punkcie środkowym stoi wyniosły, żelazny krzyż, postawiony przez Chałubińskiego, podczas pierwszej jego bytności w Zakopanem, w r. 1873. Miejsce na którem stoi kościołek, oddziela od wzgórza wiodącego na Gubałówkę, rzeczka w dole płynąca, nazwana Cichą wodą. Ludzie przebywali ją po bardzo wązkim mostku z poręczą, lub po kładkach bez poręczy. Mostek był tuż za plebanią, a ścieżka wiodąca na Gubałówkę, widniała z daleka, niby biała wstążka.
Ołtarz przybrany młodemi smerekami i wieńcami z jedliny, ozdobiony czerwonym owocem jarzębiny, malowniczo wyglądał, ze wszech stron odsłonięty, kąpiący się w powietrzu i słońcu, na tle malowniczych wzgórz Gubałówki. Wczoraj tu na tem miejscu, biało było jakby od śniegu, od cuh góralskich i rańtuchów góralek, a fale głów ludzkich chyliły się raz po raz, jak kłosy przed wiatrem. Dziś wieńce nieco przywiędły, ale nie straciły zieloności, trawa na cmentarzu zasłana była jedliną, między którą dużo leżało porzuconych kwiatów — a z tej smereczyny, z tych liści, z tych kwiatów, unosiła się w powietrzu balsami-