Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/460

Ta strona została przepisana.

czna woń żywicy, Lawendy, Mięty i wonnych kwiatów halnych. W ołtarzu był obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, zwrócony twarzą do Giewontu; na białym obrusie stał krzyż, a obok niego dwa cynowe świeczniki.
Takich obrazów pewnie nie widuje się w Anglii: Babunia Kasia przystanęła na chwilę przy dzwonnicy, jakby dla złapania tchu i przestąpiła wrota ogrodzenia.
— Ach, co tu ślicznych goryczek leży i dzwonków, astrów i storczyków! — zawołała Marysia. — Babuniu, ja sobie tych kwiatów trochę nazbieram, to potem w domu włożę je do wody i odżyją, czy dobrze?
— Idź — rzekła panna Katarzyna z roztargnieniem.
Dziewczynka pobiegła i schylając się co krok, jęła zbierać leżące kwiaty, a potem pociągnęły ją kwiaty żywe pod parkanem rosnące i utonęła wśród krzaków Dziewanny, Bylicy górskiej i paproci. W białej, w niebieskie paski sukience, wyglądała sama jak kwiatek wśród zieleni.
Ołtarz był cały w słońcu, a posrebrzany krucyfiks stojący na nim, kąpał się w jego blaskach. Panna Katarzyna stanęła we wrotach patrząc na ten obraz i zobaczyła po chwili, że na trawę przed ołtarzem padł długi cień i zarysowała się sylwetka mężczyzny. Serce gwałtownie zakołatało w jej piersiach: z profilu, z kształtu ostro ściętych ramion odgadła, a raczej przeczuła, czyja to była sylwetka. Cień przesunął się dalej i rozpłynął w świetle, a przed polowym ołtarzem stanął mężczyzna wysokiego wzrostu, w szarym płaszczu z surowego jedwabiu i kapeluszu Panama z dużem rondem. Twarzy jego nie było widać,