Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/461

Ta strona została przepisana.

bo stał odwrócony plecami do wrót, tylko z boków wyglądał rudawy zarost, napół zmięszany ze srebrem. Mężczyzna odkrył głowę i stanął przed obrazem Matki Zbawiciela.
Marysia z pękiem kwiatów w dłoni przybiegła do panny Katarzyny, i pokazując paluszkiem na nieznajomego, wyszeptała:
— Babuniu, to ten stary pan co mnie przyniósł na ręku do domu, kiedy był wicher halny: wie babunia, ten co ratował moje króliki!
— Cicho, dziecko, cicho — szepnęła, kładąc palec na ustach — odejdź stąd! zostaw mnie samą.
Dziewczynka spojrzała zdziwionemi oczyma na babkę i na nieznajomego, i posłusznie odeszła w przeciwną stronę, gdzie w cieniu i chłodzie daleko przyjemniej było zbierać kwiatki. Panna Katarzyna okrążyła kościół, a przesuwając się jak duch pod jego ścianami, cicho i bez szelestu, stanęła przy ołtarzu w świetle słońca.
Mężczyzna podniósł głowę i cofnął się w tył gwałtownie, przed tem niespodzianem zjawiskiem, a w rozszerzonych jego źrenicach odmalował się przestrach.
— Aa, poznałeś mnie jednak panie baronecie? — odezwała się, wymawiając zwolna i dobitnie każdy wyraz. — Po trzydziestu pięciu latach rozłąki, poznałeś, choć zostawiłeś w domu młode, jasnowłose dziewczątko, a widzisz teraz przed sobą starą, posiwiałą kobietę!... Trudno jednak pozbyć się zupełnie pamięci, nieprawdaż? I ty jesteś innym, niż byłeś wtedy, gdy z tak okrutną obojętnością uszedłeś potajemnie z rodzicielskiego domu! Niema w tobie ani odrobiny podobieństwa do mego starszego brata: Anglikiem jesteś od stóp do głów, a jednak poznałam cię i poznałabym między tysiącem, choćbyś stokroć odmienił swą postać, po braku serca i egoizmie! Wszystko poświęciłeś dla siebie: kraj, rodzinę, nawet honor!
— Dosyć! na miłość Boską!... — wyszeptał.
— Do jakiego Boga się odwołujesz, ty, coś własnego zapomniał? Nie mogę cię nienawidzieć, boś ocalił życie moich dzieci: nie mogę cię przekląć, bo jedna krew w nas płynie, ale mogę cię prosić: Edwardzie, jeżeli pamięć przeszłości niezupełnie wygasła w twojem sercu, jeżeli masz choć odrobinę jeszcze sumienia i litości, błagam cię, oddal się stąd! Szukasz róży bez kolców? Idź po nią gdzieindziej, u nas wszystko ma kolce: kwiaty i owoce i chleb, wszystko! słyszysz? Tym chlebem ościstym nie chciałeś się dławić i dla tego nas opuściłeś, a matka nie przeżyła twej ucieczki!
Baronet jęknął.
— Nie dość, że sam uszedłeś, ale chcesz jeszcze teraz uprowadzić dziecko! Gdzież jest kres twego zbrodniczego egoizmu? Ostrzegały