Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/66

Ta strona została przepisana.

gęsto przetykane kwieciem i lasy świerkowe, przy których od czasu do czasu stały na straży rozłożyste jesiony i buki posiwiałe, a po drugiej rozległe na stokach wyrębiska, młodą i jasną zdaleka błyszczące zielenią. Wyrastało tam bujnie młode pokolenie, w miejsce tego które padło pod toporem — a pomiędzy niem czernice, poziomki, maliny, wonne trawy i turzyce, Storczyki, Mleczaje, Chabry górskie i moc różnobarwnego kwiecia. W próchniejących pniach żyły liczne gatunki paproci — a tu i owdzie, poprzypinane do gruntu długiemi, pierzasto wycinanemi liśćmi, błyszczały jak gwiazdy, złociste, różowe i białe, Kąsiny nizkie. Kwiat ten dziwny, otulony w srebrzystą okrywę, rozstrzępioną nakształt licznych, słomianych ździebełek, uchodził niegdyś za cudowne lekarstwo na wszystkie choroby, ztąd lud dawał mu nazwę: „Dziewięć sił.“
Pomiędzy kamieniami jaśniały białe Dziewięciorniki, złote Jastruny, Wieczerniki damskie o kwiatach jaskrawych, i wonne fijołkowe Miesięcznice, a nad tem wszystkiem panowała wszechwładnie Wierzbówka wązkolistna. Różowe jej bukiety na wysokich łodyżkach tak się tam bujnie rozrastają, że zagłuszają wszystkie inne rośliny. Całe stoki bywają od niej różowe, jakby się w brzasku jutrzenki kąpały.