Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/69

Ta strona została przepisana.

— Co mówicie o deszczu, przy takiej pięknej pogodzie! — obruszyła się panna Katarzyna.
— Ale Babia góra w czepcu — odrzekł, wskazując biczyskiem na zachód, gdzie widniało pasmo Beskidów i szczyt, który mgły owijały.
— Może też słońce zdejmie ten czepiec — pocieszał doktór — po co się martwić zawczasu? Mam nadzieję, że dolina Kościeliska pokaże nam się w całej swej krasie, choć nie jest to zupełnie bezzasadne, co mówi nasz woźnica. Górale mają dwa barometry, rzadko ich zawodzące: Gewont i Babią górę. O tej ostatniej Felicyan Faleński tak mówi:

U widnokręgu, hej! w dali,
W stronie, gdzie niebo się pali,
Siedzi starucha;
Śniegami siwa, mgłą skrzepła,
Od słońca blasków oślepła,
Od grzmotów głucha.
W pożary gdzieś zachodowe
Zwróciwszy głowę,
Przy tem ognisku ze słońca,
Grzeje się drżąca.

Dopóki łyse jej ciemie
W tłach szafirowych snem drzemie,
Aż zazdrość bierze —
Dopóki szumią w niej gaje.
Że starowina się zdaje
Mruczyć pacierze —
Idź gdzie cię oczy poniosą:
Z strzelbą, czy z kosą,
Lub pędzić w leśne manowce
Bydło i owce.

Lecz jeśli jejmość pękata,
Wspomniawszy odwieczne lata,
Gdy była młodą,
W czepiec obciąga łysinę,
I wstęgi z błyskawic sine
Wiąże pod brodą —
Nim się w niej wichry zakrztuszą,
Uciekaj z duszą!
Bo ci po pierwszym piorunie,
Z ramienia runie.

Wiersz ten rozśmieszył wszystkich: Henryk oświadczył, że teraz z większem poszanowaniem będzie spoglądał na Babią górę, a Marysia której różana góra nie dawała spokoju, zapytała: