Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/70

Ta strona została przepisana.

— Czy te kwiaty, z których się robi herbata, rosną tylko w górach?
— O, nie, to nie są kwiaty wyłącznie górskie; można je często spotkać na równinach.
— A ja ich nigdy nie widziałam!
— Bo rosną pojedyńczo, więc nikt nie zwraca na nie uwagi, a tutaj występują w całej masie, więc biją w oczy barwą swoją zdaleka.
Wóz to spuszczał się na dół, to wspinał do góry, a woźnica szedł przy nim, rozmawiając wciąż z końmi i hamując koła wedle potrzeby. W wozie także rozmawiano wesoło, a panna Katarzyna, patrząc na rozpromienione twarze dzieci, wdzięczną była z całego serca doktorowi, że ją do tej wycieczki nakłonił. Zwiędła jej twarz, pod wpływem nowych, niespodziewanych wrażeń, jakby odmłodniała. Wreszcie po godzinie zjechano na łąkę około tartaka, przy której stoi chatka gajowego.
— Jak się zwie ta polanka? — spytał Henryk.
— Kiry.
Panna Katarzyna doznała niemiłego uczucia i przeżegnała się nieznacznie.
— Jezus Marya! — szepnęła — czyż jedziemy w krainę żałoby! Kiry strzegą drogi do Kościelisk...
— Niech się pani uspokoi — rzekł, uśmiechając się Jakób — nic żałobnego niema w tej krainie, zwłaszcza w takim dniu słonecznym, jak dzisiejszy.
— Przeciwnie — powiedziała z pewnym naciskiem — te stoki gór ciemnym lasem porosłe, wyglądają doprawdy, jakby kirem pokryte.
Jasiek zatrzymał konie, podbiegł ku skale, i odłupawszy kawałek siekierką, przyniósł Marysi, mówiąc:
— Niech se sowajom.[1]
— Co to takiego? — zapytała dziewczynka ze zdziwieniem, przypatrując się niespodzianemu podarkowi, podczas gdy wóz ruszył dalej.
— To je jarec — objaśnił Jasiek.

  1. Schowają.