Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/75

Ta strona została przepisana.

Gąsienica swok[1], radzi: „Poślibyśmy do zyda, Stasiek paleńki[2] nie pozałuje na zdrowie syna“. Idą se pośpiewując:

„Radak cie widziała, jescebyk cie lepi,
Kieby se huncwocie gozałecki nie pił.“

Kuma w krasnej wizytce[3] miała ostać w kruchcie, ale słysy baba piosnecki i cni[4] jej się strasecnie[5], tak se myśli: „Oni se w karcmie kielusek[6] po kielusku pijom, o mnie ani zastojom. Haw ja zmarznionta i samotna: abo pójde ozgzać sie kapecką! Ty nieboze pocekaj tu krzynkę[7]!“ Owiązała dzicię w nowiusieńką smatę[8] i powiesiła zwitek na klamce u kościelnych dźwierzy[9]. Ozgzewa się kuma, kielusek po kielusku pije, piosenkę po piosence śpiewa, a dzieciątko wisi, mróz po śniegu skrzypi, a jegomość pisom. Napisał, kładzie kozuch, idzie do kościoła... pusto. Kaz[10] kściny? kaz kumowie? Kaz kogoz najdzie, kie wsyscy u zyda! Wyodzi z kościoła: cosik uwidział u dźwierzy. Jakowe haw[11] dziady[12] wisom? Poziera do smatki: w niej skostniałe, sine ciałko Staśkowego syna...
W poćciwym jegomości dusa sie zatrzęsła. Kija sękatego wzion i do karcmy poseł, han[13] łopów ogrzmocił i ozpędził. Gęślicki[14] ucichły i piosenki ustały — a tako byli łopy popici, ze nijako nie mogli zrozumieć, jakowym cudem jegomość o pogrzebie mówiom, kie oni se kściny oblewali.
Wóz, minąwszy kapliczkę, zatrzymał się na żądanie pana Jakóba, który zapowiedział, że ma tu coś osobliwego do pokazania — i pomógłszy wysiąść staruszce, pociągnął wszystkich nad potok, w miejsce gdzie słychać było coś w rodzaju głośnego bulgotania.

— Macie tu państwo przed sobą źródło, jakiego jeszcze nie widzieliście i może nigdy nie zobaczycie — powiedział. — Woda wydobywa się z pod ziemi wprost do góry i rozlewa na boki trzema strumieniami tak

  1. Szwagier.
  2. Okowity.
  3. Kaftaniku.
  4. Tęskni.
  5. Strasznie.
  6. Kieliszek.
  7. Troszkę.
  8. Chustkę.
  9. Drzwi.
  10. Gdzież?
  11. Tutaj.
  12. Torby.
  13. Tam.
  14. Skrzypki.