Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/80

Ta strona została przepisana.

— A cóż za dziwne nazwy! — zawołał Henryk — przyjechaliśmy do doliny przez Kiry... Czytałem gdzieś, że z nazw miejscowości, można pierwotne ich dzieje odgadnąć. Z tych tutaj możnaby wnosić, że w dolinie Kościeliskiej odegrał się kiedyś straszliwy dramat! A co to za otwory czworokątne w Dudowych kominach, zupełnie jakby okna w murach?
— To som Zbójeckie okna.
— A dla czego tak się nazywają?
— Bo to są otwory do jaskiń, w których ukrywali się zbójnicy — odpowiedział Jakób.
— Dawno to było? — zapytał Henryk, zwracając się do Jaśka.
— Et, dawno — odrzekł niechętnie.
— Górale nie lubią mówić o zbójnikach — szepnął mu Jakób pólgłosem.
— Dla czego?
— Najpewniej dla tego, że wielu jest pomiędzy nimi potomków samych zbójników, a żyją jeszcze tacy, którzy zbójowali.
— Ale tu nas nikt nie napadnie? — zapytała dziewczynka, oglądając się trwożliwie.
— Niema obawy: nie kryją się już oni, chodzą spokojnie między ludźmi i o żadnych napaściach nie myślą.
— Ale nikt o tem nie wie?
— Wszyscy wiedzą: takim jest słynny bard tatrzański, Sabała.
— Doprawdy! — zawołali ze zdumieniem brat i siostra.
— Niestworzone rzeczy Kubuś opowiada — odezwała się panna Katarzyna. — To być nie może, nigdy temu nie uwierzę!
— A jednak tak jest. Cała zagadka polega na różnicy między wyrazem zbójnik a rozbójnik. Górale brzydzą się rozbojem, a zbójowanie mieli sobie za pewnego rodzaju bohaterstwo. Zbójnik zabierał pieniądze bogatym, a dawał biednym; zabijał zaś tylko w razie koniecznej potrzeby, to jest we własnej obronie. Zbójnik, to junak, bohater!
— Typ Rinaldo-Rinaldiniego — szepnęła, kręcąc głową.
Tak rozmawiając, znajomi nasi posuwali się coraz głębiej w dolinę i upatrywali róży bez kolców, bo choć nikt o niej nie mówił, myśleli jednak wszyscy. Nawet babunia Kasia nie mogła się obronić chęci znalezienia jej przypadkiem, choć się z tem nie wydawała. Nie spotkano jednak róży ani jednej, nawet z kolcami. Za to zdobyto Szarotki, tak zwane przez górali „Kocie łapki“, ten klejnot górskiej flory, rosnące kępami na krawędziach skał wapiennych, w mniej dostępnych miejscach. Ale ta niedostępność drobnostką była dla Jaśka; poskoczył, wspiął się jak kot na skałę i przyniósł kilka kwiatów, których śnieżno-aksamitna białość, czyni je tak niepodobnemi do wszystkich innych, a kształt pro-