Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/89

Ta strona została przepisana.

wne miejsce. Potem krzyż kilkakrotnie ulegał zniszczeniu, aż Towarzystwo Tatrzańskie kazało go odlać z żelaza.
— A co znaczy ten stos suchych gałęzi na boku? — pytał Henryk.
— Jakiś bezbożny Podhalanin, który duszę dyabłu zapisał, założył się, że obrobiony kamień młyński zawiezie w niedzielę, w czasie nabożeństwa, na Ornak.[1] Wioząc go, tam właśnie wywrócił i kamień go zabił; tam też go pochowano, a każdy przechodzień rzuca świerkową gałęź na mogiłę, według starego zwyczaju. Co rok powstaje z tych gałęzi nowy stos, który w jesieni zapalają, odmawiając pacierz za duszę grzesznika.
— Dzień dobry, doktorze — dał się słyszeć nagle głos znany i z po za dwóch dużych głazów wyszedł malarz — a uchyliwszy kapelusza w stronę pań, przystąpił do Jakóba, mówiąc:
— Niedawno odszedł ztąd sir Edward Warburton ze swoim orszakiem. Wyobraź pan sobie, siedział przy krzyżu pół godziny z głową opartą na dłoni i nie odsłonił twarzy ani razu.
— Cóż to panu szkodzi?
— Co? dobry pan sobie jesteś! Od samego początku doliny idę krok w krok za nim w pewnej odległości, tak, żeby nie być widzianym i czatuję na sposobność narysowania go en face. Szkic, zrobiony przezemnie na Starej Polanie, przedstawia tylko profil, a mój doża zaślubiający morze, musi stać na przodzie okrętu, patrząc wprost na widza, w pełnem oświetleniu, w całym majestacie potęgi i poczuciu własnej siły. Pojmujesz pan, iż Anglik nie powinien wiedzieć że mi pozuje, bo wszystko byłoby stracone. Zdjąłem wprawdzie szkic z niego, gdy siedział zadumany, ale to tylko tak, dla własnej przyjemności.
Wyjął z teki kartkę i podał Jakóbowi.
— O kim panowie mówicie? — spytała panna Katarzyna, posłyszawszy ostatnie słowa tej rozmowy.
— O sir Edwardzie Warburtonie.
— Czy i ja mogę zobaczyć ten szkic?
— I owszem — rzekł Witold uprzejmie, podając kartkę — oto jest.
— Ależ tu niema wcale twarzy! — powiedziała ze zdziwieniem. — Ręka podpierająca głowę, zasłania ją zupełnie.

— A jednak jest wyraz w tej postaci, chociaż twarzy nie widać — zauważył doktór.

  1. Hala i góra, noszą tę nazwę.