Strona:Zofia Urbanowska - Róża bez kolców.pdf/92

Ta strona została przepisana.
VI.
DOŻA WENECKI.

Orzeł wisi na szafirze,
Jak na tarczy rznięty znak,
Prąd potoku brnie po żwirze,
Jakby twardy życia szlak.
Deotyma. Piosnka w Karpatach.

Droga od krzyża wiedzie cienistym lasem do polany, gdzie też wydaje się zawsze podróżnikowi, że doszedł do końca doliny Kościeliskiej, zamkniętej dokoła górami. Ale tu niespodzianie odsłaniają się dalsze przestrzenie w rozległy okrąg rozwinięte. Droga na Bystrą, przez Pyszną dość łatwa, a w połowie mniej więcej góry napotyka się halę prześliczną, zwaną Ornakiem. Płynące przez nią z gór trzy strumienie, łączą się tu w jeden i pędzą w dolinę; jest to właśnie początek Czarnego Dunajca.
Jakób i Witold rozmawiali, a Henryk rozmyślał, że idzie oto brzegiem potoku, którego wody niegdyś niosły złotodajny piasek. Kto wie, czy i dziś jeszcze, poszukawszy, nie znalazłoby się w nim złota! Może nagromadziły się nawet całe pokłady... bo od czasu gdy poszukiwania przerwano, upłynęło już parę wieków. A gdyby też jemu danem było odkryć te pokłady... coby to była za radość! Wszyscy w Miratyczach odetchnęliby swobodniej! Zapłaciłoby się długi, i ustałyby procenta pochłaniające plony z pól. Dziadek przestałby chodzić w łatanym szlafroku; sprawiłby mu zaraz nowy, z miękkiej ciepłej flaneli. Kazałby mu pokryć świeżą skórą fotel, który babunia Kasia od wielu już lat pracowicie łatała ceratą. O, ta babunia, która im obojgu zastępowała matkę, te jak ona ubogo chodziła!...
Westchnął.