Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

wzgórza stało się dla Krzysztofa sprawą najważniejszą, pokusą dnia każdego.
Nie spostrzegł, w jakiej chwili stanął obok niego Antek, młodszy brat.
— Te góry są tajemnicze — powiedział Antek, a Krzyś aż syknął ze złości. Są na tym świecie dziwni ludzie, którzy uważają, że wszystko należy wypowiedzieć.
— Tak, tak — powtórzył nieubłagany Antek — są jakieś tajemnicze, A czy widzisz tam to światło?
Tu Krzyś musiał się powstrzymać, aby nie szturchnąć brata.
Wzruszył ramionami,
— Będę musiał tam pójść — zadecydował Antek tonem, którego Krzysztof nienawidził, którym również dobrze mógł powiedzieć, że księżyc jest planetą, a ziemia się obraca. Ach, jakże chętnie Krzysztof zabroniłby Antkowi raz na zawsze przemawiać podobnym tonem.
A ten raz jeszcze powtórzył:
— Tak, tak, będę musiał tam pójść — a potem zakręcił się na pięcie i ruszył niby to pomagać matce i siostrze w wypakowywaniu kufrów. Bo to był pierwszy dzień wakacji.
Krzysztof znowu pozostał sam.
I już po chwili wiedział, że to on właśnie,