Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Aglae zawahała się chwilę.
— Najlepiej przez okno — poradziła prostodusznie. — Zupełnie łatwo i bliżej.
Rzeczywiście było łatwo i Krzyś zsunął się po rynnie i gzymsach na tafle tarasu.
— Tutaj przygotowała Lidja dla ciebie śniadanie — oznajmiła Aglae, prowadząc chłopca do nakrytego stołu. — Kazały mi przeprosić ciebie, ale musiały iść do swoich zajęć. Ja teżbym musiała, ale się poświęciłam — zakończyła z obłudnem wetschnieniem.
— Jakże mi przykro!
— Wcale niech ci nie będzie przykro — parsknęła śmiechem, — bo codzień chciałabym się tak poświęcać. W Domu Trzech Wież robi się ciągle i ciągle to samo, więc możesz sobie wyobrazić, jak miła jest każda zmiana.
— Wszystko to jest nieprawość i obłuda — wrzasnął zielony ptak, huśtając się na zawieszonem w oknie kółku.
— I jeszcze ta papuga — westchnęła Aglae. — Wyniosłam ją na słońce, ale tak mi dokucza! Jedz prędko, bo muszę ci pokazać ogród. To ja zajmuję się ogrodem. Coprawda jest także ogrodnik, ale taki już stary, że wszystko muszę sama robić. Lidja prowadzi gospodarstwo, a Sylwja pisze z dziaduniem i czuwa nad