— Tak, to jest.. nie. Właściwie profesor wykłada, a wszyscy słuchają i notują.
— A ty gdzie mieszkasz?
— W Warszawie.
Zdumienie odbiło się na ruchliwej twarzy dziewczynki.
— Więc... więc jakim sposobem aż tu jesteś?
— Przyjechaliśmy na lato. Całą rodziną. Wynajęliśmy domek. A za parę dni już wracamy do Warszawy, bo kończą się wakacje. Mój ojciec jest doktorem — dodał jeszcze.
Aglae namyślała się długą chwilę.
— Znam jednego doktora — powiedziała z triumfem — przyjeżdżał raz, jak Lidja była chora. Potem się ciągle modliłam, żeby być chorą — bo znowużby przyjechał. Ale to na nic, zanadto jestem tłusta — westchnęła z żalem. — Oprócz niego znam także księdza proboszcza, który przyjeżdża co miesiąc i odprawia mszę w kaplicy. I także pana Niborca, który zarządza majątkiem dziadzi.
I nagle westchnęła ciężko, aż łzy stanęły w jej oczach.
— Powiedz, czy to nie straszne tak zawsze tu siedzieć za trzema murami i nic nie wiedzieć, i tylko ciągle czekać?
Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/43
Ta strona została uwierzytelniona.