niach. Niestety tych skrzyń jest bardzo dużo, dawniej takie trwałe robili materjały! a nasze babki widać były bardzo porządne. Z początku, gdy byłyśmy malutkie, Bonisia przerabiała nam suknie mamy i babuni. — Ale teraz dziadzio żąda, abyśmy same zajmowały się naszem ubraniem, a widzisz, okropnie jest nudno przerabiać, i zresztą poco? Teraz dobrałyśmy się do skrzyni, gdzie są bardzo ładne tualety, z brokatu i adamaszku — mocne to jak skóra! Ale i tak już pęka — zakończyła z triumfem.
Potem dodała jeszcze z tą swoją skrzętną minką: — To bardzo praktycznie ze strony dziadzi, że każe nam donaszać to, co jest.
Krzyś jeszcze nie był zaspokojony w swej ciekawości.
— Czy... czy zawsze będziecie tu mieszkać? Nie wyjeżdżając?
— O nie! — zaprotestowała żywo Lidja — kiedyś pojedziemy w świat. Gdy przyjdzie odpowiednia chwila.
Krzyś zaatakował po raz ostatni:
— Co nazywasz odpowiednią chwilą?
Ale Lidja roześmiała się tylko.
— To ci już może Sylwja wytłumaczy, jeśli zechce, — powiedziała, wprowadzając chłopca do stajni.
Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.