Tu Aglae, pełna żalu, zwróciła się do Krzysia i wyjaśniła:
— Pan Niborc przy każdem spotkaniu daje nam tabliczki czekolady. My je zjadamy, ale papierki się chowa i jest ich już cała masa. Ja zbieram Fruzińskich — mam już 42, Lidja — Fuchsów, ile masz Fuchsów, Lidjo?
— Czterdzieści siedem — odparła starsza siostra z lekkiem zakłopotaniem. — ...A Sylwja, dopóki się z nami bawiła, miała 51 Wedlów. I grałyśmy w to, jak w karty. Ale, że kobiety nie powinny grać w karty, więc ulepiłyśmy sobie tych panów i oni za nas grają.
— I jakże się to gra, w takie papierki? — zainteresował się Krzyś.
— Jak? Tak samo jak w karty — wyjaśniła uprzejmie Aglae. — Rzuca się kostkę i podczas kiedy jest w powietrzu, każda z nas mówi jakiś numer — ta, która odgadnie, dostaje od pozostałych po jednej karcie.
Takie to pojęcia o grze w karty panowały w Domu Trzech Wież. Prawda, że to niania była autorytetem w sprawach światowych!
— A poco wam te wygrane papierki? zapytał jeszcze.
Aglae z politowaniem pokiwała głową.
Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.