myślałam, że się pisze areoplany, ale dopiero ten oficer mnie nauczył, bo on wie napewno, zresztą zobaczysz). Wtenczas Sylwja powiedziała takim głosem, że odrazu musiałyśmy popatrzeć na nią, a ona była bardzo blada. Powiedziała «bo też to są nasze trzy ptaki. Proroctwo się wypełnia». — I zobaczyłyśmy także, że dziadzio stoi na wieży z lunetą i patrzy. Wtenczas ja nie mogłam wytrzymać i zawołałam: «Dziadziu, aha! A może już się skończyła nieprawość i obłuda? bo przecież widzisz, że lecą trzy srebrne ptaki!»
— Cicho bądź, smarkaczu jeden! — krzyknął mi dziadzio, a papuga to powtórzyła, ale takim smutnym głosem, że nie miałam do niej żalu (naprawdę była chora). A tymczasem te samoloty nadleciały i zaczęły krążyć nad wieżą tak nisko, że doskonale można było zobaczyć dwóch ludzi w każdym. I były naprawdę srebrne (to jest popielate) i miały czerwone znaki na skrzydłach. Wtedy Sylwja wstała i głośno zaczęła mówić słowa proroctwa, ale papuga cały czas wrzeszczała: — Cicho bądź, smarkaczu jeden — aż dziadzio ze złości rzucił w nią jabłkiem, ale nie trafił.
Wtenczas się zrobiła okropna rzecz. Jeden z tych aeroplanów zaczął nagle gwałtownie spa-
Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.