Oprócz pani, była w domu starsza pani, panienka i panicz.
Pozatem było jeszcze wiele innych letników na dniestrowym brzegu, ale nie o nich będzie mowa.
Dopiero po ich przyjeździe miejscowe, dniestrzańskie dzieci dowiedziały się, że trzeba się kąpać w ubraniu. Więc już odtąd właziły w wodę to w chustce zawiązanej na szyji i plecach, to w koszuli — a sama Maryjka — w marszczonej bawełnianej spódnicy i starym aksamitnym serdaczku. To było dosyć szykowne, ale nie praktyczne.
Stefka, ten barabolczyk, tłusta i czarna, wyglądała w wodzie jak murzynek z celuloidu — pani się z niej śmiała i targała ją za kręcone czarne włoski.
Nie trzeba jednak bawić się w szczegóły, bo tu chodzi o tę ważną rzecz, że koniec końców Maryjka pojechała z państwem do Warszawy.
Tylko jeszcze to zdarzenie z Luną, po którem pani zupełnie się do niej zniechęciła, choć z początku to z nią właśnie pierwszą zaczęła rozmawiać.
Otóż Luna, jak zobaczyła, że jakoś za dużo dzieci przychodzi do pani po cukierki — za-
Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.