niej, jak i co. Może i ona pojedzie? Na służbę, nie na służbę; a tak, popatrzeć. Potem wróci.
— A może ty i nie umiesz pisać?
Maryjka się obraziła.
Potem ją jeszcze odprowadzili na kolej. Matka, bratowa ze Stefką i brat, ten co służył w gminie.
Maryjka jechała trzecią klasą ze służącą. Pani sama dopilnowała, żeby miały dobre miejsca, pod oknem. Potem im wyjaśniła dokładnie. Mają siedzieć aż przyjdzie i powie, że na następnej stacji trzeba wysiadać. To będzie jutro rano. Tu mają jedzenie. W nocy niech się prześpią, tylko żeby im rzeczy nie skradli. Zresztą pani jeszcze do nich zajrzy.
Maryjka słuchała z takiem natężeniem, jakgdyby to od niej wszystko zależało, a nie od służącej — już nawet wcale nie zwracała uwagi na matkę, choć matka płakała.
Taki czyściutki wagon, żółte ławki, że jej! I okna większe niż w chałupie.
Brat się z niej znowuż wyśmiewał, że niby to jemu nie nowina. Mało to razy jeździł do Stanisławowa?
A potem pociąg ruszył.
Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.