Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

Już się wszyscy naokoło zainteresowali, gruba jejmość odstawiła koszyk. Żydek przetarł okulary.
— Nima, nima bileta — jęknęła Maryjka. Konduktor się rozgniewał.
— Nie masz? To poco włazisz do pociągu. Darmo będziesz jechać, czy ja mam za ciebie płacić?
Maryjka się rozpłakała. Z końca wagonu pozłazili się ludzie zaciekawieni awanturą. —
Żebyś mi wysiadła na pierwszej stacji. Zaraz na pierwszej. Włazi do wagonu i udaje, że nie wie nic o bilecie, psia kość. W polu zatrzymam pociąg i wyrzucę.
— Czego się pan konduktor odrazu wydziera! — oburzyła się gruba jejmość. — To ładnie tak do dziecka z krzykiem? Może to sierota, skąd pan wie? Jakie to te ludzie bez serca!
— A jakże, jak sierota, to już mam puszczać bez biletu, żeby mnie kontroler przyłapał? Pani będzie moje dzieci chować, jak stracę miejsce?
Żydek się wmieszał.
— I czego robić taki płacz, czy może nie szkoda oczy?
Na widownię wysunął się jegomość w bekie-