Strona:Zofja Żurakowska - Trzy srebrne ptaki.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

teraz do opowiedzenia historję podobną tej, co się przed chwilą wydarzyła. Jednemu w wagonie umarła ciotka, komuś ukradli kuferek. Gruba jejmość posadziła Maryjkę przy sobie, tobołek jej umieściła na półce, a dziewczynie wraziła w garść wielki rogal.
Potem zasypiali jeden po drugim — skuleni na twardych ławkach, z paltem zwiniętym pod głowę.
O szarym świcie ten i ów począł się budzić. Lwów.
Tak, Lwów już za chwilę — w wagonie zimno.
Maryjka podniosła się do ucha swej opiekunki: długo szeptała — że ona pieniądze ma — w skarbonce — może oddać. Pewnie wystarczy. Ale rozbudzona jejmość pogładziła ją tylko po czarnej głowie.
— Masz trochę groszy? Dobrze, to se je schowaj, sieroto — powiedziała z uśmiechem. A potem zaczęła się spieszyć, bo już pociąg zwalniał biegu.

∗             ∗

Pani pisała do Maryjki:
— «Wielką mi zrobiłaś przykrość, moje dziecko».