Strona:Zofja Rogoszówna - Pisklęta.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
17

— Ha! ha! ha! Jureczku! ha! ha! ha! — dźwięczy, jak dzwonek srebrzysty, głos mamusi.
— He! he! he! a to ci bąk ucieszny — skrzypi, jak koło przy studni, śmiech starej kucharki, która z półmiskiem w ręku aż przysiadła na krześle koło kredensu.
A Juruś się nie śmieje. Obie rączki położył na stole i z wysokości swego krzesełka patrzy poważnemi oczkami na każdego ze śmiejących się, po kolei.