Strona:Zofja Rogoszówna - Pisklęta.djvu/34

Ta strona została uwierzytelniona.
28

Tiutka była szara, miała cztery nogi. Dwie tylne, wolno, niezgrabnie wlokła za sobą. Patrzyła na Jędrusia wyłupiastemi oczami i wcale przed nim nie uciekała. Burka poszczekiwała niespokojnie, parokrotnie przyskakiwała do „tiutki“, jakby ją chciała ze ścieżki usunąć.
— Nie luś! — zawołał Jędruś, uszczęśliwiony, że wreszcie znalazł „tiutkę“, która przed nim nie ucieka i której mu nie odbierze ani kwoka, ani mama.
— Tiutka ciacia — wymówił pieszczotliwie, po czym przysiadł na ścieżce, obiema rączkami złapał „tiutkę“ i wsadziwszy ją sobie do koszulki, której brzeg mocno w rączkach przytrzymał, co sił zawrócił do domu. Burka pognała za nim. Z wielkim trudem przedostał się Jędruś do izby i zasiadł w kątku, nie przestając ani na chwilę tulić do siebie zdobytej „tiutki“.
Tak był nią zajęty, że nie zwrócił prawie uwagi na wejście taty i mamy z Marysią. Zato Burka powitała oboje gospodarzy radosnym szczekaniem, łaszeniem się, myrdaniem ogona, jakby pragnęła odwrócić ich uwagę od otwartych drzwi. Jagna zaniepokoiła się w pierwszej chwili, myśląc, że Jędruś wyszedł z izby, ujrzawszy go jednak siedzącego niezwykle spokojnie w kąciku, odepchnęła łaszącą się Burkę, ułożyła Marysię w kolebce i zakrzątnęła się po izbie, ażeby podać obiad.
Wojciech rozsiadł się wygodnie na ławie, ręce oparł o stół i czekał, aż żona wyleje kwaśne mleko na miskę.