Strona:Zofja Rogoszówna - Pisklęta.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.
64

— Wojtek! Leć ino pod gruszę, wąż się zakradł do Jędrusiowego mlika, ubij go, bo nam dzieci urzeknie — krzyknęła tak gwałtownie, że Wojciech, jak siedział, porwał się i wybiegł na dwór.
Próżno jednak przetrząsnął trawę i krzaki; wąż, skarcony dłonią Jędrusia, dał takiego nura, że ani śladu po nim nie zostało.
Wrócił Wojciech do izby, gdzie Jagna jeszcze nie ochłonęła z przerażenia.
— Zwidziało ci się — rzekł, stawiając z powrotem w kącie siekierę, którą miał zamiar zabić węża.
— Jakże? Zwidziało! — wykrzyknęła oburzona Jagna — nie mam to oczu? Pił z Jędrusiowej miski, aże go Jędruś po łbie wymłócił łyżką. Prawda, Jędruś, że wąż pił twoje mliko?
— Nie ąś, tiutka — poprawił mamę Jędruś.