boi się bardzo, bo „puhace puhają i kluki klukają“ i dzikie zwierzęta ryczą. Tup-Tup nie wie, że zwierzęta są zamknięte w Arce Noego i nic nikomu złego nie robią, bo są „śwojśkie“, tak, jak Wisła i Kita, i tylko się tak śmieją do murzyniątka, które się z niemi bawi. Tup-Tup myśli, że zwierzęta są ciągle jeszcze dzikie i że najpierw ją zjedzą, a potym zjedzą Patataja — rycerza i konika białego. Uhu! ryczą zwierzęta, a Tup-Tup biegnie naprzód z wyciągniętemu do góry rękami (dawniej miała w nich parasol, ale się urwał) i woła:
Gwaltu! lety! aj! aj! aj!
gdzie mój lycez Patataj?!
Tu następuje króciutka przerwa, bo Haluśka musi wyprowadzić z pieca „wąśatego ulana“ i „panienkę“. Czasem są to krasnoludki, czasem „takie źli źbóje, ćo się poplawili i juź potym byli doble“. Zbójcy uspakajają Piękną Tup-Tup, że jak się tylko skończy noc, to rycerz się znajdzie. Ale Piękna Tup-Tup nie chce im wierzyć, bo nie wie, że oni są już „doble“ i o mało, mało a jużby się utopiła, bo tak jest ciemno, „źe aź śtlach“. Ale wtedy Halunia czymprędzej zamienia się w słoneczko, które wybiega z nieba, przeciąga się rozkosznie, mruga oczkami, a potym raz po raz przysiada nad podłogą, ogrzewając las, wodę i ludziki brzegiem czerwonej sukienki, malowanej w złote kłosy. I tak, jak mówili zbójcy, zaraz z drugiego pokoju:
Tlu-tu! tu! tlu! tu! tu! tu!