ale tak jakoś, jakby miała przed sobą nie swoją, lecz inną jakąś Haluśkę.
A kiedy Halunia pada przed Piękną Tup-Tup na kolana i błaga przejmującym, przerywanym łzami głosikiem:
Klólewno!
nie top się tak gwałtownie,
bo ciebie śkoda
źośtawić
umal — nię — tą —
na źawśe!...
Mamuńka wlepia oczy w zmienioną twarzyczkę Haluśki i patrzy na nią z takim zalęknieniem, jakby dopiero teraz spostrzegła, jak wielkie Pięknej Tup-Tup grozi niebezpieczeństwo.
A potym oddycha głęboko i, oparszy głowę o poduszki, wolno, mechanicznie nawija nitkę jedwabiu na szydełko.
Ale niech Halunia tak, jak w tej chwili, przybiegnie do łóżka mamy z zapytaniem:
— Powiedź, a ćoby było, źeby Patataja wilki zjadły?
Mamuńka milczy przez chwilę, a potym odpowiada z tym słodkim uśmiechem, po którym Halunia od razu poznaje, że mama nawet nie słyszała jej zapytania:
— O co ci chodzi, Haluśko?
Trudno, starsi niezawsze mogą się zajmować zabawami dzieci.