A tatuś swoje.
— Nie dmusiaj, bo źgaśnę! — krzyczy Halunia już na dobre przerażona i rzuca się w ramiona ojca, szukając na jego piersi ochrony dla własnej kruchości.
Wtedy to już tatuś przestaje. Naturalnie sam się boi, żeby mu Halunia nie zgasła.
Zdarza się, że tatusik wyprawi Haluśkę do kuchni, a ledwie Halunia wróci, odrazu poznaje, że tatusik musiał coś zbroić. Bo tatuś niby to czyta gazetę, a raz po raz zerka na Haluśkę, a wkońcu pyta:
— A cóż tam lalki twoje zdrowe?
Oho! Już Halunia wie, co to znaczy. Biegnie do lalusinego domku i wraca za chwileczkę, czerwona z oburzenia.
— Tatuśku! Na ćo ty Blonće-Beatlicy dałeś papielośa?
A tatuś jakby nigdy nic:
— Proszę!? To twoje lalki palą papierosy?
I najspokojniej czyta dalej gazetę.
Tatuś jedne lalki lubi, a drugich nie lubi. Bronce-Beatryczy daje zawsze psztyczka w nos i mówi, że jest „paluba“, a Bobusia to nawet ochrzcić nie chciał, tylko odwrócił się z odrazą i rzekł:
— A któryż to z wujków obdarzył cię taką pokraką?
Halunia się bardzo rozżaliła. Bobusia dostała od wujcia doktora „Okląglaćka“ i lubiła go najbardziej ze wszystkich laluś, bo był różowy i tłuściutki, jak te śliczne prosiątka u Janowej, co mleko przynosi,
Strona:Zofja Rogoszówna - Pisklęta.djvu/87
Ta strona została uwierzytelniona.
81