Halunia ma naturalnie bardzo za złe mężowi Baranny, że od niej pojechał, ile razy jednak rzuci okiem na kolorowy obraz w złoconej ramie, wiszący nad łóżkiem niańki, serduszko jej wzbiera uczuciem szczerego zachwytu. Mąż Baranny ubrany jest w mundur cesarski i czerwone pantalony, siedzi na białym koniu, który w szalonym pędzie przeskakuje przez ziejącą ogniem armatę. W ręku ma świecący pałasz, na piersi dużo orderów i złotych krzyżów. Najmniej ładna jest twarz męża Baranny, taka sobie mała, niemalowana, jak na wszystkich fotografjach. Ale cały obraz jest śliczny i podoba się wszystkim, nawet Janowej z mlekiem. Tatusik tylko się zawsze z niego śmieje i mówi, że głowa męża Baranny odcięta jest od fotografji i przyklejona do obrazu zamiast głowy cesarza. I mówi Halusi, że tu powinna być inna głowa, robiona z profilu, nie z przodu, z jednym okiem i jednym uchem. Halunia nic na to tatusikowi nie odpowiada, ale wie dobrze, co ma o tym myśleć. Tatusikowi się ten obraz widać bardzo podoba, i chciałby go mieć dla siebie, a wie, że Baranusia-by mu go nie dała, więc mówi tak dla tego. Każdy ma przecież dwa uszka i dwa oka, a tatusik-by chciał, żeby mąż Baranny miał tylko jedno. Naturalnie dla tego, żeby nie poznali, że tatusiowi się tak chce tego obrazka. Ale Halunia poznała doskonale.
O tamtych dzieciach Baranusi wie Halunia tylko tyle, że także pomarły. O nich jakoś nianiusia nigdy nic nie opowiada, tylko zawsze o tym pierwszym Józusiu. A kiedy Halunia pyta: dla czego?
Strona:Zofja Rogoszówna - Pisklęta.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.
87