Strona:Zweig - Amok.pdf/134

Ta strona została uwierzytelniona.

drganie w oczach, bo jak każdy wewnętrznie zimny człowiek czułem specjalną erotyczną rozkosz, wzbudzając gorączkę i niepokój w innych. Lubiłem odczuwać ten ciepły puch jakim bliskość kobiety działa na zmysły, rożarzenie, podniętę, ale nie wzruszenie. W takiem usposobieniu byłem także i dziś. Odbierałem spojrzenia i oddawałem je lekko, jak piłki, używałem, nie biorąc, dotykałem kobiet, nic nie odczuwając, lekko tylko rozgrzany rozkoszą gry.
Ale i to mnie wkrótce znudziło. Wciąż przechodzili ci sami ludzie, znałem już na pamięć ich twarze i ich gesty. Opodal stało krzesło. Usiadłem na niem. W grupach naokoło budził się znowu nowy ruch, niespokojnie tłoczyli się i potrącali przechodzący, widocznie nowy bieg miał się rozpocząć. Mnie to nic nie obchodziło, siedziałem wygodnie, niejako ukryty w kłębach dymu, unoszącego się z mojego papierosa; biały i kędzierzawy podnosił się w górę, gdzie stawał się coraz jaśniejszy i jako mały obłoczek znikał w wiosenno-niebieskiem niebie.

W tej chwili rozpoczęło się to niesłychane, to jedyne zdarzenie, które jeszcze dzisiaj decyduje o mojem życiu. Mogę dokładnie oznaczyć godzinę, bo właśnie popatrzyłem na zegarek, na którym wskazówki krzyżowały się, przypatrywałem się im z tą ciekawością, charakterystyczną dla ludzi bez zajęcia, jak przez czas jednej sekundy zakrywały jedna drugą. Było trzy minuty po kwadransie na trzecią owego popołudnia 7 czerwca 1913 roku. Patrzyłem zatem z papierosem w palcach na białą tarczę zegarka, zajęty zupełnie tą dziecinną zabawą, kiedy

130