Strona:Zweig - Amok.pdf/252

Ta strona została uwierzytelniona.

patrzeć, jak będą wynosić moje dziecko ode mnie. Nie mogę pisać dłużej. Żegnaj, ukochany, żegnaj, dziękuję Ci... Dobrze było tak, jak było, mimo wszystko... chcę Ci dziękować do ostatniego tchnienia. Teraz jest mi dobrze, powiedziałam Ci wszystko, wiesz teraz, nie domyślasz się tylko, jak bardzo Cię kochałam, choć dla Ciebie nie była moja miłość ciężarem. Nie będziesz czuł braku mojej osoby — to mnie pociesza. Nic się nie zmieni w Twojem pięknem, jasnem życiu... nie robię Ci moją śmiercią nic złego... to mnie pociesza, mój ukochany...
Ale kto będzie Ci posyłał teraz białe róże na Twoje urodziny? Wazon na biurku będzie pusty, lekki oddech, delikatny powiew mojego życia, który raz w roku odczuwałeś w Twojem życiu, zniknie, zginie... Proszę Cię, mój ukochany, to moja pierwsza prośba i ostatnia... uczyń to dla mnie. W dniu Twych urodzin — w tym jedynym dniu, kiedy się myśli o sobie — kup kilka białych róż i włóż je do wazonu. Uczyń to, mój ukochany, uczyń to, tak jak inni dają raz na rok na mszę za ukochanych zmarłych. Ale ja nie wierzę już w Boga i nie chcę mszy, wierzę tylko w Ciebie, kocham tylko Ciebie i chcę tylko w Tobie żyć przy Tobie, całkiem, całkiem cicho... Proszę Cię, uczyń to, mój ukochany... jest to moja pierwsza i ostatnia prośba... Dziękuje Ci, kocham Cię... Kocham Cię... żegnaj!..

248