kuratorami lub prolokutorami, później zwano ich patronami, a przy trybunałach mecenasami. Sąd, tak jak i teraz z urzędu nic nie działał. Proces rozpoczynał się od pozwu na piśmie, przez woźnego stronie wręczonego. Woźny, po łacinie ministerialis, był przez wojewodę mianowany. Jeżeli woźny miał upoważnienie na całą prowincyę, zwano go w mowie potocznej generałem, co pochodziło z łacińskiego generalis ministerialis. Pozwy były na piśmie w sprawach cywilnych, ale były i ustne, gdy woźny zaraz do sądu pozwanego prowadził, np. gdy złodziej z licem, czyli rzeczą skradzioną był schwytany. Formę dla pozwów przepisał Zygmunt I. Głosy i dokumenta strony komunikowały sobie podług spisanego sumaryusza. Wstępne rozprawy zwano akcesoryami, jak ekscepcye, dylacye i t. z. punkta incydentalne. Od tych akcesoryjnych dekretów, jeżeli nie przesądzały sprawy, nie było apelacyi i bardzo mądrze, bo inaczej żadna sprawa nie miałaby końca. Po ułatwieniu sporów akcesoryjnych, gdy sprawę wprowadzano, naprzód czytał głos obrońca powoda, który to głos nazywał się w Koronie induktą, w Litwie produktem i przedstawiał sądowi dowody. Następowała potem odpowiedź obrońcy pozwanego, zwana repliką. Dekret zapadał większością głosów. Jeżeli się pozwany nie stawił w sądzie, wydawana była na niego kondemnata. Do zupełnego pokonania czyli konwikcyi, potrzeba było trzech kondemnat. Ale jeżeli termin był zawity, t. j. stanowczy, to w takim razie jedna kondemnata stanowiła konwikcyą. Jeżeli się powód nie stawił, upadł ze sprawą. Przeciwko wyrokom z niestawiennictwa pozwanego wydanym, służyła skarga nieważności. Kondemnata miała ważne skutki polityczne, bo nie dopuszczała do urzędowania publicznego tych, na których była zyskana. Egzekucya dekretów należała do sądu grodzkiego. Gdyby pokonany prawem, nie był wyrokowi posłuszny, występował przeciw niemu starosta ze szlachtą. Jako środek obrony przeciw wyrokowi pierwszej instancyi, była apelacya do
Strona:Zygmunt Gloger-Słownik rzeczy starożytnych.djvu/386
Ta strona została skorygowana.