zrobił i miasto zaczynało pomału budzić się z martwoty nocnej.
Z daleka słychać dzwonienie! To jedzie tramwaj Czerwonego Krzyża i ciągnie za sobą dwa wozy pełne kapusty! Przed hotelem Żorża stoi w liberji portjer i alarmuje mieszkańców placu Marjackiego przeraźliwem trąbieniem na dorożkarza, z którego ani śladu nigdzie niema, a obok niego stoi jakiś dygnitarz z walizami, gotowy do drogi!...
Z drugiej strony widnieje przed sklepem Meinla ogonek kawowy. Ma on zupełnie odmienny wygląd. Przeważnie stoją w nim poważne kobiety, przeplatane młodemi panienkami.
Są to amatorki kawci z kożuszkiem, które przyszły same, lub przysłały swoje córki.
Głębiej ulicy Akademickiej, u wylotu ulicy Chorążczyzny usadowił się trzeci ogonek przed sklepem z wędlinami firmy Teliczka.
Ten mięsożerny ogonek należy do bardzo niespokojnych, gdyż składa się z dozorczyń, sług i terminatorów.
Ulica żyje, ruch robi się coraz większy. Z Banku hipotecznego wyszło dwóch ludzi i oblepiają cały budynek i filary zielonymi afiszami z zaproszeniem do subskrybowania siódmej pożyczki wojennej.
Momentalnie tworzy się czwarty ogonek z ciekawych, wczytujących się i obliczających zyski z lokacji kapitału w tejże pożyczce.
I pomimo deszczyku robi się jakoś raźno człowiekowi na duszy. Z mojego ogonka tytoniowego zerkam w stronę ogonka kawowego, skąd śliczna blondynka uśmiecha się do mnie, a ja szarmancko kłaniam się w jej stronę moim zmoczonym melonikiem.
— Pan zna tę panienkę? — pyta moja sąsiadka.
— Nie, proszę wielce szanownej pani!
— Panna Stefcia!... Bardzo porządna osoba!... Palce lizać!...
Zwracam się jeszcze raz. Ten sam serdeczny anielski uśmiech! Wprost anioł!... Czuję, że wpadłem, że Stefcia jest tą niebiańską istotą, którą mi niebiosa przeznaczyły.
Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.