Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

„Kochany panie hrabio, musi się pan tym wypadku mylić, gdyż podług pańskiego twierdzenia, na Ukrainie jest żywności po sam pas“!
Odpowiedź nadeszła następująca:
„Otóż właśnie w tym wypadku się nie mylę — gdyż pomyliłem się już w tamtym, o czem pan musi już dokładnie wiedzieć, gdyż cały świat o tem trąbi“!
Na to mój przyjaciel odtelegrafował:
„A co będzie z traktatem brzeskim?“
Na to nadeszła taka odpowiedź:
„A cóż to nas, drogi panie, obchodzi! Pan tam nie byłeś, ja wprawdzie byłem, ale do tego już się więcej nie wtrącam! Niech sobie robią, co chcą z tym fantem! Nie sztuka jest odnosić korzyści z genialnych pomysłów — ale sztuka odnieść korzyść z genialnego głupstwa, w jakie ich wpakowałem“.
Przyjaciel mój odtelegrafował:
„Przesyłam hrabiemu słowa uznania za szczerość w wypowiedzeniu się w tej sprawie i proponuję, aby hrabia przystąpił jako trzeci spólnik do naszego interesu spożywczego“!
Odwrotnie hrabia odtelegrafował:
„W żaden sposób propozycji pańskiej przyjąć nie mogę. Jako wspólnik musiałbym mieszkać albo w Galicyi, albo na Ukrainie. W Galicyi nie mógłbym się ludziom na oczy pokazać, bo pan się domyśla, coby mnie spotkało — a na Ukrainie te łajdaki bolszewiki roznieśliby mnie w strzępy! Z tych więc powodów, w tym intratnym interesie udziału wziąć nie mogę — ale panu radzę, jedź na Ukrainę“!
Wobec tak kategorycznego zapewnienia tak genialnego męża stanu, mój przyjaciel od kilku dni pakuje wszystkie prowianty i wyjeżdżamy do kraju obiecanego. Ziemniaczki obwijamy na wzór tyrolskich jabłuszek w bibułkę, każde jajo wkładamy w osobny słoik a masło wieziemy w dużej wertheimowskiej kasie pod osobną strażą uzbrojonych ludzi.
Mamy tylko pewne obawy co do przyjmowania pieniędzy. Złotem nie będzie nam nikt płacił — a tych papierowych pieniędzy to tyle tam nadrukowano, że zachodzi