W modlitwie powinniście szukać ocalenia, bo inaczej piekło was pochłonie!...
— Mania ma słuszność! — wyrzekł uroczyście ojciec.
— Naturalnie! — Tembardzej, że jest umysłowo chora! — dorzuciła Lola.
— Za jaką karę siedzę ja z tą bandą? Za tę łyżkę zupy?! — krzyknął Jan.
— Na którą i tak nie zarobisz... — dokończył Edward.
— Ale ty za to dużo pracujesz. Ty patrjoto! Spisz dla ojczyzny, spacerujesz dla ojczyzny i jesz dla ojczyzny!
— Błazen!
— Psiakrew, dureń! — wrzasnął Jan, wstając od stołu, na którym w tej chwili postawiła kucharka wazę z zupą.
Zapanowała chwila ciszy.
Jan stanął przy oknie, pełen chytrości i zdecydowanej mściwości.
— Maniu! nalewaj zupę!
Zanim Mania podniosła się z siedzenia, przy oknie odezwał się tubalny głos Jana:
— Namiestnik jedzie!...
Na te słowa Leonidas zerwał się na równe nogi, a zawadzając brzuchem o stół, wyrwał blat i wywrócił całe nakrycie wraz z zupą na ziemię...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
I tak się skończył obiad przy stole, za którym zasiadła Boża czeladka.