gdy się zejdziemy u znajomych w kilka godzin, to przez cały wieczór tylko budują i budują. Żeby te budynki wszystkie stały, tobyśmy mogli z nich mieć ulicę co najmniej ze Lwowa do Krakowa. Nie jestem ja ani wczorajszy ani dzisiejszy — dmucham i na zimne i na gorące — popędu chałupianego nie mam, i co państwo powiecie, ubrałem się w mankin jak nigdy nic! Rozdmuchała mnie moja żona!... Ona to, panie, przez całe wieczory takie, choć nie buduje, ale słucha z wytężoną uwagą całej rozmowy i zda się połykać te kolosalne budynki, które co pięć minut pod dach wystrzelają. Oczy jej się świecą, palec trzyma na dolnej wardze i milczy. I to milczenie mnie zgubiło — bo gdyby się była wygadała, toby się było na tem skończyło — ale ona to wszystko przyniosła do domu i dalejże do mnie:
— Słuchajno stary, inni budują, to nam w tyle nie zostawać! Dlaczego my nie mamy mieć domu. Zaraz to w oczach drugich podnosi, zaraz to inaczej wygląda, inaczej człowieka cenią, zaraz człowiek ma inny humor.
Ze zdumienia głową zakręciłem i stoję jakby oniemiały.
— No, i cóż ci usta zamurowało, czy krokiewki ci brakuje, że milczysz jak schody kamienne.
To murowanie, ta krokiewka i schody kamienne, które milczą, to wszystko materjał z tej kolosalnej budowy. Cichaczem przyniosła to z sobą i teraz szafuje. By nie wywołać burzy, kiwnąłem głową na znak zgody, czem ją tak uradowałem, że przyskoczyła do mnie, tuląc mą głowę na swej falującej piersi i głaszcząc mą czarną brodę z wdzięcznością. Przy tej okazji spłaszczyła mi nos na guziku, od stanika, jak Chińczykowi, którego mam zaszczyt znać osobiście z etykiet herbacianych, powtóre, gdybym miał w sobie tyle elektryki, co miss Anna Abot, lub węgorz indyjski, a choćby nasz zwykły kot domowy, to z brody mej, pod subtelnym tarciem, zrobiłaby się miotła elektryczna.
Przegrałem, nie wystrzeliwszy ani jednego słowa. Zresztą pukać nadaremnie nie warto! Despotyzm mej żony jest bezgraniczny. Niechże więc będzie, że myśl jej
Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.