Strona:Zygmunt Hałaciński - Złośliwe historje.djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.
MÓJ ŻYD.





Szlachcic każdy musi mieć swojego żyda — mam go i ja!... i wcale tego nie żałuję. Lubię tę twarz wszerz i wzdłuż zarosłą rozczochranym włosem, jego uśmiech poczciwy a chytry, trwożliwy a zuchwały, to żyjące, „chciałbym, a boję się!“ Mój żyd nazywa się Chaim Kess i pochodzi z Jaryczowa.
Ja, żona i dzieci przezwaliśmy go Golden i takie nazwisko już mu zostanie.
Jest on naszym dostawcą.
Mieszkamy wprawdzie we Lwowie, ale Gold nie uznaje wielkiego miasta i nie pytając się, czy chcemy lub też nie, wziął na barki swoje zaprowiantowanie naszej spiżarni w należyty sposób.
Strudzony, zabłocony, zjawia się Gold regularnie w kuchni i rozkłada na stole masło, jaja, ser — a następnie siada na stołku i drzemie.
— Niechno jasna pani zobaczy, co za masło, czisty Gold — a jaja, joj, jaja, od samego dżedżyca — a syr, rarytas! Niechno jasna pani zobaczy, ja zdrzemnę troszki, bo ja o 3 rano wstanił!
— A może się wódki napijecie!
— Ojoj! czemu nie!
I siada na stołku, a raczej wisi, bo strudzone ciało i kości zwieszają ku ziemi. Wiszą również pejsy, zwisa broda rozczochrana, kamizela do połowy rozpięta, cyces z pod kamizelki i kłapcie od strzępiastych rękawów obłoconej jupicy.
Umyślnie zachowujemy się cicho, aby pokrzepił się snem ten biedny, a chętny do pracy człowiek.