Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 024.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale rozbierzmy się, żeby nam nic nieciężyło.
— Dobrze, rozbierzmy się.
I pozrzucali ze siebie zwierzchnie szaty, że jeno zostali w koszulach i w hajdawerach, i tak stanęli przy beczce; jeden po jednéj stronie czopa, drugi po drugiéj, że wyglądali jakoby dwaj Bachusowie z greckiéj mitologii; jeno Niezabitowski był o dwie głowy mniejszy od Deręgowskiego. Więc my pękamy od śmiechu, a oni piją. I tak, co Deręgowski łyknie raz, dwa, trzy, to zawsze powtarza: — panie Boże odpuść mi grzechy moje! — i nalewa Niezabitowskiemu. A Starościc co pociągnie, to zawsze albo niżéj, albo wyżéj obrączki, i klnie od samych najjaśniejszych piorunów, a chociaż ledwie co piąty kielich do dna wypróżnić udaje mu się, jednak mówi: nic to, nic to panie Stolniku, choć-eś wielki i gębę masz wielką, jednak mojéj małéj nie zakasujesz; za to ci ręczę.
— Obaczemy, odpowiada Deręgowski, nie mów hoc, aż przeskoczysz; albo ty wiesz co czynisz? może już dawno spisz jak bez duszy