Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 026.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przystajesz? — odpowiedział Niezabitowski, siadając na ławę i opierając się obydwiema rękami na stole: — Ale o co się założymy?... ja stawię... i przestał, resztę już niezrozumiałą mową, kiwając się, mruczał sobie pod nosem. Widać miał już zadosyć. Co widząc Deręgowski, jeszcze jako tako nogami dzierżąc się ziemi, przybliżył się do Żurowskiego także tęgo pijanego, bo myśmy tu także niepomału ciągnęli za stołem, i rzecze:
— Wiesz co panie bracie, aby się na wieki pozbyć tego adonisa, jak zaśnie, weźmy go po cichutku na ręce i zanieśmy na tamtę stronę do kobiet. Tam drzwi niezamknięte, w drugiéj izbie spi Chorążanka, położymy jéj kawalera przy łóżku na ziemi. Jutro, jak się przebudzą, będą myślały, że sam tam zalazł i przepadnie na wieki.
— Cha, cha, cha — zaśmiał się Żurowski — a to mi koncept i daj ci Boże zdrowie za niego.
Aż tu patrzymy, a Chorąży sam własnoręcznie niesie kosz nowych butelek. Widok nielada, szyjki oblepione smółką, a całe butelki