Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 027.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tak mchem porosłe, jak owe skały po lasach, których niemało w Sanockiém.
— To do poduszki panowie bracia — rzekł Chorąży. — Niech sobie Przemyślanie mówią co chcą, a to wino kupował mój ojciec, kiedy z Krakowa, z pogrzebu króla Jana III powrócił.
— Vivat! niech żyje gospodarz! — zawołali wszyscy; a tymczasem Żurowski do Deręgowskiego:
— Trzebaby mu jeszcze wlać kielich tego, aby mu się dobrze spało.
— A wlać mu.
Tymczasem przypatrujemy się butelkom, jedna była inna jak tamte, i szyjkę miała w blachę zakutą.
— A co to? — pytamy.
Petercyment prawdziwy — odpowiada Chorąży — jeszcze po moim dziadzie; ktoby lubiał, to proszę, ale nie radzę.
— Nie radzi? — rzecze Żurowski — dać go Niezabitowskiemu.
— Pal mu Petercymentu.
— Petercymentu! — rzecze Żurowski — bo