Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 035.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ła się pierwéj, póki się rzecz nie wyjaśni, i póki się każdy, jeżeli czego jest winien, należycie nie sprawi. Więc koło południa zeszliśmy się wszyscy przystojnie ubrani i umyci do sali, niby-to do śniadania, ale nic niepito i niejedzono. Zrobiliśmy sejmik formalny, marszałkował na nim gospodarz, woźnego udawał Krajewski, bo miał głos taki mocny, że jak krzyknął blisko okna, to szyby pękały. Zaskarżenie ze strony kobiet, było już w głowie gospodarza, ale pierwszy głos zabrał Niezabitowski w te słowa:
— Nie jestem ja wielkim oratorem, i nieumiem, jako drugi Cicero albo Demostenes, mówić ozdobnie i składnie; ale co mi serce moje dyktuje, to powiem krótko i węzłowato. Mości panowie! jestem obcy pomiędzy wami, ale nie kupiony przez was, ani wzięty w niewolę, jeno w gościnie. Wedle ojcowskich naszych obyczajów, gościowi należy się cześć i obrona od gospodarzy; a jakże sobie ze mną postąpili sanoccy ziemianie? Zaledwie w Tataryi albo na Turecczyznie....
— Za pozwoleniem!.... przerwał Chorąży.