Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 060.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ni pana Błońskiego, który swoją stadninę zasilał tureckiemi ogierami pana Fredry, podstolego pomorskiego, dziedzica Hoszwi. Tymczasem modlę się w duchu i mówię sobie: — Święta Maryo, Matko Boża, Ty, która się tak szczególnie opiekujesz niegodną Nieczujów rodziną, natchnij mnie duchem twoim i wskaż co mam uczynić, abym od bratniéj szabli nie zginął! — I ta modlitwa pomogła; bo jeno co się zbliżam do owego skrętu na Lwowski gościniec, patrzę, stoi przedemną klasztór OO. Reformatów i brama na ścieżaj otwarta. Modlitwa moja ją otworzyła, bo gdzie kiedy w klasztorze brama otwarta?
— Jożi! — krzyknę — wal w bramę?
Wjechał, ja za nim.
— Zamykajcie na miłość Boga!
Zamknęli przecie, — ale na widok mnie wpadającego zapienionemi końmi do mniszego przybytku, ze trzydziestu mnichów z przestraszonemi twarzami wybiegło na dziedziniec.
— Kto? co? jak? czego? — pytają wszyscy.
Zlazłem z wozu, opowiedziałem wszystko.
— Hm! — rzecze jakiś starszy, obracając