Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 068.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie winien i że nie jestem tak srogim rozbójnikiem, za jakiego mnie owe Niżankowickie szaraki przed nimi opisali. Tylko mnie zawsze tego zapomnieć nie mogli i po kilka razy wspominali, żem grubo poczęstował owych dwóch szlachty czy tam popowiczów, którzy się mego wozu czepiali. A że to consilium z Niezabitowskim i ze mną trwało przeszło godzinę, więc i ów tumult trochę przychłódł w ferworze, jak to zwyczajnie każda taka ruchawka; jeszczeż jak do nich wyszło dwóch z tych, którzy byli w klasztorze i zapewnili ich, że nie ma o co się spierać i gwałtów wyrabiać, to pomruczawszy i pogroziwszy jeszcze, porozchodzili się wszyscy.
Kiedy już wszystko uspokoiło się za murami, poczęło się po jednemu więcéj szlachty wsuwać intra muros i do wnętrza klasztoru. Jaki taki ciekawy był mnie widzieć, bo niejeden słysząc tylko, że napadnięty od dwudziestu ludzi w Niżankowicach, wybiłem ich i uciekłem cało, wielkiego nabrał o mnie wyobrażenia, supponując we mnie jakiego Czarneckiego, albo jakiego ogromnego bohatera; co