Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 125.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

puszczać w te kraje, — snadno by tam można nie wiele uczynić i na palu postradać żywota.
— A żeby wtargnąć na Wołoszczyznę, — odezwie się pan Chryzanty, — to kraj także nie ubogi, a nabili się dosyć ojców naszych, moglibyśmy im oddać dobre za nadobne.
— Daleko, — odpowie Deręgowski, — i zawsze to by już wojna była, i mogła by Rzeczypospolitéj jakiego kwasu narobić; bo nie bez tego, żeby się do nas siła nie naczépiało młodzieży, którzy smutnie dni pędząc u domowego komina, i grzbietu nie mają dobrze czém okryć.
— A ja bym myślał, — zakończył pan Chojnacki, — że najlepiéj zabrać się i pójść na hajdamaków. Nie jest to naród rycerski, któremu potrzeba aż wojnę wypowiadać, a bijąc ich, będziemy dobrze służyć Rzeczypospolitéj, i co się tyczy obłowu, to kiedy Bóg da, to tam będzie najlepszy, byle im tylko umieć trafiać wtedy, kiedy ze szczęśliwéj wyprawy wracają.
— Trafiłeś panie Stolnikowiczu; — zawoła Sobolewski, — więc zgoda?