Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 174.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zamiar naszego do domn Asaństwa Dobrodziejstwa przybycia.
— Łatwo mi się domyśleć rzeczy; która jest tak jak na jawie, ale przyznam się Waszmość Panu, że ile mnie to mocno cieszy, żeś się ofiarował na pośrednika i protektora sprawy, która jest najprzedniejszém mego serca życzeniem, o tyle mnie to smuci zarazem, bo nic pewniejszego nad to, że jego najlepsze chęci i usiłowania żadnym nie będą uwieńczone skutkiem.
— Jak to? sądzisz-że Waszmość Pani, że żadnemi sposobami nie potrafimy nakłonić ojca, aby nadal już nie zagradzał przyszłości swéj córce?
— Ja sądzę, że nie. Próbowaliśmy już wszystkiego, ale mój mąż jest tak wytrwały w opinii swojéj, że snać go już nic w niéj nie zwichnie.
— Tedy przecie jeszcze raz tentować będziemy téj niefortunnéj imprezy... może teraz Pan Bóg odmieni to uparte złe, i pocieszy nasszczęśliwszym okoliczności obrotem
— Daj Boże!... a lubo wątpię, jednak w razie będę Waszmości wdzięczną za jego szczerą przyjaźń, nie dla nas wyświadczoną, których nie znałeś i ani tak ani owak dla nas