Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 176.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

serce, jak on... ale nieszczęście! przez wojny i szalone poświęcenia się z jego strony, utraciliśmy znaczną fortunę... wpadliśmy w ubóstwo... rozpacz... i zapomniał się! ale nigdy słowo żalu nie wyjdzie z ust moich ku niemu, — ja go całkiem rozumiem i nie obwiniam.
Słuchałem tych słów z prawdziwą boleścią i politowaniem, ale nie miałem innych na pocieszenie. Milczałem więc i oglądałem się po alkowie, w któréj tém wyraźniejsza wybijała się nędza, ile że każdy sprzęt, każdy grat drobny świadczył o dawnéj zamożności. Kilka kobierców bardzo starych i wypłowiałych, ale starannie pozszywanych i schludnie utrzymanych, pokrywało wilgotne ściany, — do machoniowego i podruzgotanego stolika były dwie nogi białe bukowe dorabiane, — kanapa stara, na któréj czerwony adamaszek całemi szmatami zdarł się i powylatywał, była czerwoném płótnem połatana, stołki jedne cycem, drugie worowiną pokryte, — na komodzie resztki niedotłuczonych filiżanek, — źwierciadło potłuczone i poklejone, — szafa odrapana i stara, ale z całym zamkiem i zawiasami; — w drugim