Strona:Zygmunt Kaczkowski - Bitwa o chorążankę, Junacy, Swaty na Rusi 238.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Poszedł, ale nie chciały wziąść, wymawiając się tém, że już jutro i tak ma się deklarować rzecz, więc się na co innego przydadzą.
Tedy pojechaliśmy sami, ale i tam nam się nie udało. Msza święta była już odprawiona i dom Boży zamknięty. Pan Kasztelan odebrał jakieś nagłe listy z Warszawy, kazał Mszę świętą zaraz rano odprawić i w ten moment wyjechał.
Powróciliśmy więc do Błonia, gdzie nas ze skromnym objadem czekano. Anulka znów była w złotym humorze, chichotała się, szczebiotała i rozweselała nas wszystkich. Po objedzie poszliśmy wszyscy do sadu i śród wesołych żartów zrywaliśmy zimowe jabłka, które jeszcze tu i owdzie na drzewach wisiały, a kiedy nas chłód ze sadu wypędził, przeszliśmy do izby, gdzie wyglądając lada chwila powrotu ojca, przy jednostajnie najweselszym humorze minął nam cały wieczór. Było już dobrze po godzinie dziesiątéj, kiedy nagadawszy i naweseliwszy się do syta, powiedzieliśmy Paniom dobranoc i przeszliśmy na drugą stronę, aby się do snu ułożyć.